Bardzo długo staraliśmy się z mężem o dzidziusia. Próbowaliśmy ponad pół roku i z miesiąca na miesiąc nasze starania okazywały się fiaskiem. Zaczęłam nawet obserwować swoje ciało i sprawdzać codziennie o tej samej porze rano temperaturę, aby określić, kiedy wypadają mi dni płodne i kiedy owulacja, a zadanie miałam o tyle utrudnione, że moje cykle menstruacyjne były wyjątkowo nieregularne i potrafiły raz trwać trzydzieści parę dni a czasami nawet czterdzieści. Gdy mierzenie temperatury i obserwacja śluzu nic nie dały, za namową internautek, u których szukałam porady, kupiłam testy owulacyjne w aptece i to też nie odniosło skutku. Byłam przez to załamana, zła i roztargniona, co w znacznym stopniu odbijało się na moim małżeństwie.
Po rozmowie z mężem zdecydowaliśmy się na wizytę i pomoc specjalisty dlatego też umówiliśmy się na wizytę do lekarza ginekologa. On po badaniu i przeprowadzonym wywiadzie, zalecił szereg badań analitycznych. Jak się okazało po analizie wyników, mam niedoczynność tarczycy i to dość zaawansowaną, która w skuteczny sposób blokowała mój organizm przed zajściem w ciążę. Po tej diagnozie czekała mnie kolejna wizyta u specjalisty tym razem jednak u endokrynologa.
Lekarz od tarczycy zalecił leczenie w postaci tabletek i comiesięczne wizyty kontrolne oraz monitorowanie skutków leczenia, czyli badania hormonu tarczycy.
Po czterech miesiącach lekarz stwierdził, że wyniki są zadowalające i udzielił zielone światło, jeżeli chodzi o staranie się o maleństwo.
Jakie było moje zaskoczenie jak się okazało, że już w pierwszym miesiącu odkąd wznowiliśmy próby udało się mi zajść w ciążę, po miesiącach niepowodzeń dla mnie było to co najmniej jak cud.
Obecnie jestem już w piątym miesiącu ciąży, początek znosiłam bardzo źle, ponieważ męczyły mnie straszne mdłości, zmęczenie i ogólne rozdrażnienie. Jednak mój mąż wykazywał się niezwykłą pomocą i anielską cierpliwością.
Niestety, ale jak już się dowiedziałam od mojego lekarza prowadzącego ciąże nie będę mogła niestety rodzić naturalnie z powodu mojej dość dużej wady wzroku, (mam -11), przez co będę musiała mieć robioną cesarkę. Jestem trochę przerażona, ale liczy się dla mnie przede wszystkim dobro dziecka, zwłaszcza że tak długo i z wytęsknieniem na nie czekaliśmy.
Zastanawiam się tylko, kiedy ćwiczyć po cesarce, bo nie ukrywam zależy mi na dobrym wyglądzie, zwłaszcza, że od zawsze prowadziłam sportowy i zdrowy tryb życia i po ciąży chciałabym do porównywalnie podobnego stylu wrócić. Jednak nie za wszelką cenę, bo nie chcę sobie zrobić krzywdy, wiem że ten czas jest na pewno dłuższy niż przy naturalnym porodzie, tylko właśnie ile???
Jestem pełna obaw i również jestem trochę przerażona, ale któż z młodych rodziców czekających na przyjście na świat dziecka nie jest, przepełnia mnie również w takim samym stopniu nieziemska radość i szczęście. Śmieszna dwulicowość uczuć dotycząca tego samego tematu.
Muszę porozmawiać z moim lekarzem o wszystkich swoich wątpliwościach i niejasnościach, On zawsze w prosty i rzeczowy sposób umie mnie uspokoić i rozjaśnić sytuację.